Przerwa nastąpiła. Techniczna głównie. Pracowałam w pocie czoła nad kolorowym podsumowaniem niczego sobie jesieni, a tymczasem mąż wywalił, przypadkiem, rzecz jasna, całą jesień i świąteczno-noworoczny czas w czarną otchłań. Próbujemy odzyskać zdjęcia, bo akurat trafiło pechowo na takie całkiem udane, a przede wszystkim na pamiątki fotograficzne z cudownej wyprawy w Gorce i kilku innych złocistych spacerów. Póki co jednak moja foto pamiątka kończy się na kilku fajnych wrześniowych zdjęciach w przepięknie jesiennym słońcu.
a tego jegomościa już chyba pokazywałam w poprzedniej notce, ale lubię go bardzo, więc jeszcze raz na niego popatrzę. Matka natura nie zawodzi - kiedy robiłam to zdjęcie w ogóle go nie zauważyłam, dopiero w domu, na monitorze wylukałam gościa :)
m
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz